Julia Bażela: "Charytatywność nie jest na topie"
Dlaczego wciąż zachwycamy się najmniejszymi przejawami dobra gdzieś tam, na wielkim ekranie, a nie dostrzegamy ogromnych przykładów obok nas? Co jeśli dobro mija nas codziennie na ulicy? Siedzi z nami w ławce? Robi dla nas pizzę albo wegańskie ciastko? Ono nie zna limitu, nie uznaje kompromisów. Po prostu jest. Obok nas. Wystarczy otworzyć oczy i – przede wszystkim – serce.Julia Bażela. (Nie)zwyczajna dwudziestolatka. Studentka psychologii w Akademii Ignatianum w Krakowie. Altruistka. Samouk – gra na gitarze i pianinie. Żartuje, że to muzyka wybiera ją, nie na odwrót. Nie są jej też obce nowoczesne technologie. Choć się tym nie chwali, ma nieziemskie układy z Ritą. Marzy o założeniu własnej firmy. W wolnych chwilach spotyka się z Erikiem Emmanuelem Schmittem w wykreowanym przez niego świecie.
Drobna brunetka, 1,65m w kapeluszu. Uśmiech od ucha do ucha. Zza okularów wyglądają duże szaroniebieskie oczy. W zdrowym ciele, zdrowy duch, a w drobnym – ogrom dobra. To dziewczyna, która podwiezie Cię do domu nawet, jeśli spotkała Cię pierwszy raz w życiu. Nawet, jeśli jedzie w przeciwnym kierunku. Jej zawsze jest po drodze do okazywania życzliwości.
Niektórych dziwi fakt pomagania innym. Ludzie nie widzą potrzeby wyciągania ręki do osób, które tego potrzebują. Bo dla nich nikt tego nie zrobił. XXI wiek to czas ludzi nieznających słowa „bezinteresowność”. W czasach, kiedy mamy deficyt dobra i nie mówimy o nim głośno – Julka łamie tabu, przeciera szlaki i dociera do serc.
Na świat przyszła 21 września 1997 roku jako drugie dziecko Marty i Przemysława. Jak przystało na zodiakalną pannę, jest pilna i gotowa do pomocy. Potrzeba dawania siebie drugiemu człowiekowi istnieje w niej od zawsze, jest naturalna i oczywista. Z wolontariatem związana jest od pierwszej klasy gimnazjum. Wiele osób zarzuca jej brak „zdrowego egoizmu”. Dla niej czas przeznaczony innym jest cenniejszy niż ten wykorzystany dla siebie. Uważa, że nie robi wiele. Tylko tyle, ile powinien robić każdy. Otwarcie mówi, o tym, co ją martwi: Charytatywność nie jest na topie.
Przedstawicielka Rady Wydziału Filozoficznego, Starościna roku akademickiego, laureatka XV Powiatowego Etapu Konkursu „Ośmiu Wspaniałych”, pomysłodawczyni koncertu charytatywnego „Anioły są takie ciche”. Sama skromnie zauważa, że tylko „przywróciła go do życia”. Aktywnie wspierała Dom Dziecka „Hanka” w Dębicy. Tam nauczyła się, by zawsze starać się wsłuchać w duszę drugiego człowieka. Czasem zwykły uśmiech, czy jedno słowo jest w stanie wiele zmienić. Bierze udział w ogólnopolskich akcjach: WOŚP, Pola Nadziei i Szlachetna Paczka. Mimo że tak wiele robi, chciałaby jeszcze więcej.
Popełniamy podstawowy błąd – biegniemy przez życie. Będąc mali chcemy być starsi, potem spieszy nam się ku dorosłości, aby na koniec, tęsknić za dzieciństwem – komentuje upływający czas.
Lubi, gdy coś się dzieje, kiedy ma pełno spraw na głowie. Jest pracowita, marzy jej się własna firma. Cierpliwa. Przekonana, że gdy dajemy siebie innym, odkrywamy nieznane nam części naszej duszy i osobowości, a przez to odkrywamy siebie samego na nowo. Robi to, co każdy w jej wieku: ogląda filmy, spotyka się ze znajomymi. Fascynuje się też ludzką psychiką – tym jak emocje wpływają na zachowania, jakie są motywy postępowania, jak reagujemy na bodźce zewnętrzne. Kiedy chce uciec od rzeczywistości kieruje się w stronę teatru. Nie tylko odgrywa role, ale też sama tworzy scenariusze. Jej konkursowa sztuka o braku tolerancji „Inny nie znaczy gorszy” została wystawiona przez szkolną grupę teatralną.
Człowiek ma zawsze dwie strony medalu. Każdy z nas ma słabości. Jako kobieta i dziennikarka z zamiłowania, chciałam poznać też ciemniejszą stronę Julii. Julka nie kryje się ze swoimi defektami – to typ „dominantki”. Lubi mieć wszystko pod kontrolą. Czasem bywa wybredna, bądź kapryśna. To dlatego, że jest perfekcjonistką, nie przysłowiową księżniczką. Pracuje nad swoją impulsywnością. Chciałaby być bardziej powściągliwa w okazywaniu emocji. Jak każdemu, zdarza jej się zakładać maskę, także poza teatrem. Od czasu do czasu płacze i wścieka się na wszystko i wszystkich. Przyznaje, że w chwilach załamania woli być sama i gdzieś na nowo się poskładać. Jak mówi: My wszyscy mamy te słabości, gorsze chwile, smutne dni. Ale ukrywamy to, bo zauważyłam, że świat nie lubi ludzi smutnych.
Julka jest wychowana w wierze katolickiej, ale jej chęć pomocy wynika z głębi niej samej. To dom, dobre wychowanie przez rodziców zaszczepiło w niej „pierwiastek dobra”, Wiara też ma na to wpływ. Na patronkę wybrała świętą Ritę. Dlatego, że umiała poświęcić dosłownie wszystko i mimo to pozostać silną w swojej wierze. Jest dla niej oparciem w trudnych chwilach. Kiedy Julia jest smutna albo dopadają ją zwykłe ludzkie słabości, zawsze może zwrócić się do swojej świętej. Ma pewność, że nie pozostanie ona obojętna na jej prośby.
Wszystko jest możliwe, małymi krokami. Bardzo lubię to angielskie określenie – baby steps. Bo często to, co robimy, jak działamy jest właśnie takimi dziecięcymi krokami, jest nauką, wejściem na nieznane wody, jest czymś zupełnie nowym. Jest odkrywaniem świata i samego siebie.
Sylwia Łabuz
fot. Natalia Miazga