Tajemniczy podpalacz
Jest kwiecień 2018 roku. Mokrzyska – mała wieś położona w województwie małopolskim. Spacerując uliczkami można przyglądać się wzniesionym przy drodze domom, gospodarstwom, obejściom. Więc idę i przyglądam się. Budynki są małe, duże, zapuszczone lub dobrze utrzymane, bogate i biedne. Jeden spalony. Drewniany, podłużny domek z osmoloną ścianą. Naprzeciw niego stoi większy, okazalszy, stary dom. Zabytkowa, drewniana architektura. Pomiędzy nimi pusta, niewykorzystana przestrzeń. Mieszkańcy tej okolicy wiedzą, że jeszcze nie tak dawno temu w tym miejscu mieściła się wysoka stodoła. Pamiętają - bo nie pozostały po niej nawet zgliszcza. Sąsiedzi pamiętają pożar, jaki strawił większą część gospodarczego mienia. Należy do Pani M. – starszej, schorowanej, samotnej kobiety, która nie porusza się już o własnych siłach. Pamięta o nim podpalacz. Wciąż nieukarany. Od tamtego wydarzenia upłynęły ponad dwa lata.Seria podpaleń
Zaczęło się 25 października 2015. O wpół do drugiej nad ranem. Ogień wdziera się na strych mniejszego domu. Chatki służącej jako budynek gospodarczy. Zajmuje jej główne pomieszczenie i część dachu wraz ze wschodnią ścianą. Mimo szkód pożar udaje się ugasić. Pomaga Ochotnicza Straż Pożarna ze Szczepanowa. To na ich facebookowym profilu można czytać o całym zajściu.
Niestety informacji o kolejnych podpaleniach nie ma na stronach internetowych. Brzeska Witryna Internetowa, Komenda Powiatowej Straży Pożarnej w Brzesku, Ochotnicza Straż Pożarna w Mokrzyskach – milczą. Ślad po tamtych zdarzeniach zaginął. Jedyne udokumentowane zajście to pożar wspomnianej stodoły. Doszło do niego 3 grudnia tego samego roku, około godziny 20.00. W ciemne niebo wzbił się słup ognia i dymu, który zaalarmował sąsiadów Pani M. Ktoś wezwał straż, przyjechało także pogotowie, które zabrało roztrzęsioną kobietę z domu, bezpośrednio zagrożonego pożarem. Było to ostatnie z serii podpaleń. Skuteczne, jeśli celem sprawcy było zastraszenie staruszki.
Regularnie dochodziło do niepokojących podpaleń – łącznie czterech. Ponieważ dzięki błyskawicznej interwencji służb udało się ugasić zalążki płomieni, zanim przeistoczyły się one w szalejącą pożogę, na początku nikt o podpaleniu nie myślał. Ot, wypadek. Na wsiach przecież często palą się stodoły, szopy, obory. Krążyły pogłoski o tym, że to sama poszkodowana mogła przypadkiem zaprószyć ogień. Zapomniano tylko, że od lat nie może się swobodnie poruszać. Jest przykuta do łóżka. Dotkniętych osteoporozą nóg, powykręcanych przez artretyzm używa rzadko, a pracą w gospodarstwie nie zajmuje się już wcale. Nie ma w nim zresztą zwierząt hodowlanych, ani uprawnych ogrodów. Pani M. obecnie pozostaje pod opieką pracownicy opieki społecznej. Sama nie jest w stanie o siebie zadbać.
Śledztwo policji
6 grudnia na stronie Brzeskiej Witryny Internetowej pojawił się wpis użytkownika dotyczący sprawy podpaleń w Mokrzyskach. Opisywał on tajemnicze próby wzniecenia pożaru. Autor komentarza wyrażał przypuszczenie: Komuś zależy na tym, aby kobietę mocno przestraszyć i doprowadzić do tego, aby wyniosła się na stałe ze swojego domu. Apelował o wzmożone działania policji. W serwisie zamieszczono odpowiedź Naczelnika Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KPP w Brzesku, ówczesnego Podinsp. Bogusława Chmielarza.
Wydział prowadzi dochodzenie w sprawie uszkodzenia mienia poprzez podpalenie w miejscowości Mokrzyska. Informował także o postępach w śledztwie - Na obecnym etapie trwają czynności dochodzeniowo-śledcze w postaci przesłuchań osób mających wiadomości w sprawie, oględzin etc. Równolegle prowadzone są czynności operacyjno-rozpoznawcze, pod uwagę brane są różne motywy działania sprawcy.
Mimo tych zapewnień, tożsamości sprawcy nie ustalono. Sąsiedzi Pani M. deklarują, że nie byli przesłuchiwani. Nikt nie zadawał im pytań. Nikt nie wie, co widzieli i czego byli świadkami. Inna sprawa, że nie mieli możliwości zbyt wiele zaobserwować. Podpalenia miały miejsce po zmroku, a dobytek poszkodowanej znajduje się w pewnym oddaleniu od innych domów. Otoczony jest łąką. Podpalacz zdołał uciec. Najpewniej jeszcze przed przybyciem strażaków.
Kim był i dlaczego uporczywie nękał staruszkę, trawiąc ogniem jej gospodarstwo? – Na te pytania śledczy nie znają odpowiedzi.
Smutna rzeczywistość
Finał tych kilku pożarów jest taki, że Pani M. straciła większą część swojego gospodarstwa. Przeżyła niewyobrażalny stres i pewnie wiele lękliwych, nieprzespanych nocy. Przy każdym podpaleniu groziło jej śmiertelne niebezpieczeństwo. Budynki gospodarcze i dom położone są blisko siebie. Wszystkie mogły zająć się ogniem. Opieka społeczna proponowała pani M. przeniesienie do domu starców. Odmówiła. Emocjonalnie przywiązana do swojego gospodarstwa staruszka odmawiała za każdym razem – po każdym z czterech podpaleń. Podczas grudniowego, najgroźniejszego pożaru, straż musiała ewakuować ją z domu. Kobieta była w dużym szoku. Od tamtej pory, ataki podpalacza ustały. Prawie 90-letnia kobieta wciąż mieszka we własnym domu.
Nie zmienia to faktu, że podpalacza nie złapano. Pozostał bezkarny. Przestępstwo doskonałe? Złowrogi wydaje się brak poszlak i konsekwencji. Jeżeli ktoś kilka razy podpalił zamieszkaną posesję, może spróbować ponownie. Czy zrobienie czegoś złego w całkowitej tajemnicy, czegoś, co nigdy nie zostanie odkryte, nie nęci więcej? A jeżeli sprawca ataków na Panią M. miał ściśle określony motyw przestępczego działania, to teraz już wie, że swoje cele może osiągnąć na drodze łamania prawa. Smutne to trochę.
Wioletta Żółtak
fot. Włodzimierz Żółtak