Święto radości – 25 lat Wiary i Światła w Bochni
14 kwietnia. To nie była zwykła sobota. Zamiast sprzątania było świętowanie, choć można powiedzieć, że ktoś tu pozamiatał. Ćwierćwiecze istnienia Wspólnoty Wiara i Światło w Bochni zapisało się już na kartach historii i chyba na długo zapisze się również w sercach uczestników.Obchody jubileuszu zainaugurowała Ogólnopolska Konferencja Naukowa o godzinie 9.00. Prelegenci kolejno wygłaszali swoje przemówienia dotyczące niepełnosprawności, a także roli wspólnoty. Po zaspokojeniu intelektu, czas dla ducha – o godz. 12.00 rozpoczęła się uroczysta msza święta w Bazylice Świętego Mikołaja. Ważnym elementem było czynne uczestnictwo w liturgii osób niepełnosprawnych. Niosąc dary przypominali, że sami są darem dla innych.
Po Eucharystii zebrani wrócili do Oratorium Świętej Kingi, gdzie odbyła się druga część konferencji. Słowo wygłosił pierwszy kapelan Gumisiów – ks. Zbigniew Szostak, zwracając uwagę na fakt, iż wspólnota nie jest zbiorem ludzi idealnych, tylko drogą powołania.
– Każdy z nas jest jakoś zraniony. Nie ma tu sprawnych i niepełnosprawnych. – Dodał ks. Zbigniew Szostak, stojąc na scenie. Wiara i Światło naprawdę pokazuje istotę wspólnoty, gdzie nie ma podziału na lepszych i gorszych, jest człowiek.
Na zakończenie mocny akcent, który przyniósł publiczności więcej emocji niż samym występującym. Spektakl pt. „Pod skrzydłami aniołów” według scenariusza pani Agnieszki Kani z Pustkowa-Osiedla, był idealnym zwieńczeniem wydarzenia. W jego przygotowanie zaangażowała się cała wspólnota, kolejny raz pokazując siłę pracy w grupie. Wzruszający obraz z równie piękną muzyką w tle sprawił, że czas na chwilę się zatrzymał.
Po części oficjalnej uczestników zaproszono na biesiadę do Domu Pielgrzyma „Bursa”. Był pyszny poczęstunek, tort, wspomnienia, nowe znajomości, przyjaźnie, wspólne zdjęcia i marzenia. Była prawdziwa radość.
Ogrzane słońcem termometry wskazywały na klasyczną pogodę lata. Najcieplejsza jednak była atmosfera Jubileuszu. Będąc tam, poznając tych ludzi, sam czujesz się częścią wspólnoty. Wtedy już w zupełności rozumie się – tak często padające podczas spotkania słowa – Kto raz wejdzie do Wiary i Światła, zostaje na zawsze.
Autentyczność. Szczerość. Spontaniczność. Nie bez powodu nazywa się osoby niepełnosprawne dziećmi Boga, bo podobnie jak dzieci są rozbrajająco szczerzy i spontaniczni. Ich uśmiech zawsze oznacza radość. Nie potrzebują masek, by chować się przed światem. To tylko tym, którzy za szybko dojrzeli – dorosłym – potrzebny jest ciągły teatr. Cały ten mur, którym próbujemy otaczać się przed zranieniami, rozpada się w sekundzie po kontakcie z Gumisiami. Spotkanie z tą „w pełni sprawną radością” jest najlepszą terapią antydepresyjną.
Czytając sam tytuł powstałej z okazji jubileuszu książki pod red. S. Marii Loyoli-Opieli i Ks. Andrzeja Jasnosa, domyślam się już czym jest ta „Nieoceniona wartość osoby”. Ci, którym to gdzieś umknęło mają jeszcze szansę zgłębić tajemnicę i spróbować poznać choć jedną radosną osobę niepełnosprawną. Jedyne, co możecie stracić, to głowę. Z miłości.
Sylwia Łabuz
Zdjęcia: Dorota Jawień, Dorota Jasnosz