Kuba Bernal: "Nie muszę nic mówić"
Ma 19 lat i studiuje matematykę na Politechnice Krakowskiej. Trenuje judo i słucha ACDC. Lubi jeść naleśniki a miłością jego życia jest Zosia – jego młodsza siostra. Nie potrafi zdecydować – brunetki, czy blondynki, gdyż kocha wszystkie kobiety. Aktywnie angażuje się w projekt „Młodzi na Progu”, w którym posługuje jako tzw. „animator głoszący”. Poznajcie Kubę z Tuchowa.Zaczęło się od spotkania oddziału KSM w Tuchowie
Zjawiłem się na KSM-ie. Mój najlepszy kumpel zaproponował mi wspólne wyjście na spotkanie. Ostatecznie sam się nie pojawił, dlatego na pierwsze spotkanie poszedłem sam. Na szczęście KSM jest taką wspólnotą, że ludzie od razu mnie wciągnęli. Byłem w drugiej gimnazjum. Zacząłem bardziej się angażować dopiero w 1. liceum. Kiedy byłem na pielgrzymce, brat mojego najlepszego kumpla – Maciek, zagadał do mnie i przyprowadził do księdza. Wtedy usłyszałem powołanie, o ile tak mogę o tym mówić.
Wcale nie chodziło o głęboką relację z Bogiem
Myślę, że wtedy mogło chodzić o to, jakim jestem człowiekiem. Wtedy ”raczkowałem” w mojej relacji z Panem Bogiem. Mimo to ksiądz Marek zaproponował mi „Młodych na Progu”. To było na pielgrzymce, i właśnie wtedy dowiedziałem się, że w strefie ciszy wcale nie ma ciszy, tylko się rozmawia. Od tego się zaczęło, to był punkt zwrotny w moim życiu - wakacje po 1 klasie liceum.
Okazało się, że modlitwa to nie pusta regułka, ale realna rozmowa z Bogiem
Na początku nie do końca przykładałem uwagę do modlitwy. Nie czułem tego. Pamiętam też, że na uwielbieniu podczas moich pierwszych rekolekcji wszystko było mi bardzo obce. Dobrze je przeżyłem, ale nie otworzyłem się do końca. Miałem w sobie wątpliwości i przeżywałem duże wahania względem mojego powołania. Nie wiedziałem co robić. Myślałem nad tym, by zostać księdzem. Później pojechałem na rekolekcje środowiska, w których powiedziałem Bogu, że nie wiem, co chcę robić w życiu. Jeśli chce, to mogę być księdzem, jeśli nie to też to zaakceptuję. Ale prosiłem też o jakiś znak. Podszedłem do modlitwy wstawienniczej i dostałem fragment, który wtedy bardzo mocno do mnie trafił. Był to fragment z Księgi Izajasza 43,1 („ Ale teraz tak mówi Pan, Stworzyciel twój, Jakubie, i Twórca twój, o Izraelu: Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! ”) Dostałem odpowiedź, po której miałem jeszcze większy mętlik w głowie niż wcześniej. Ale to doświadczenie dało mi poczucie, że modlitwa to nie pusta regułka, ale realna rozmowa z Bogiem i jeśli o coś proszę, to faktycznie to dostanę.
Uczestnik – świadczący – głoszący
Żeby zostać animatorem, trzeba najpierw wziąć udział w warsztatach oraz rekolekcjach spotkania, pierwszych rekolekcjach dla bierzmowanych. To są najbardziej kluczowe rekolekcje, które wprowadzają Cię w posługę głoszenia. Najpierw jedziesz jako uczestnik, później drugi raz, żeby podzielić się świadectwem, a potem jako głoszący. Aktualnie mogę być poproszonym o głoszenie na rekolekcjach spotkania oraz środowiska.
Możesz odnaleźć się w sytuacji cudzołożnicy, Lewiego, czy też Zacheusza.
W momencie kiedy pojawiasz się po raz pierwszy na rekolekcjach, często jest tak, że w jakiś sposób odnajdujesz się w sytuacjach, które są zawarte w konferencjach mówionych. Później możesz pojechać na te rekolekcje drugi raz i wygłosić świadectwo. Mam wrażenie, że odnalazłem się w sytuacji cudzołożnicy i postanowiłem pójść w tym kierunku. Inni odnajdują się na przykład w postaci Lewiego, Zacheusza. Ale to wcale nie jest tak, że głosimy tylko i wyłącznie na jeden temat. Idziemy do przodu, rozwijamy się, podejmujemy kolejne konferencje. Obiecałem sobie, że jeśli zdam sesję, będę mówił o pracy i modlitwie. Wierzę, że gdy konferencja jest oparta na relacji z Bogiem, na osobistym świadectwie i doświadczeniu, to bardzo mocno zyskuje na wartości. Zupełnie inaczej się na nią patrzy niż na słowa, które są z kosmosu i nie związane z życiem osoby, która je mówi.
Odkrywanie siebie, swojego życia przed innymi ludźmi budzi wewnętrzny niepokój
Zdarzają się takie myśli, że ktoś wykorzysta kiedyś te słowa przeciwko mnie, że gdzieś mi to wypomni. Na szczęście w porę uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego. W życiu popełniłem kilka różnych błędów, ale nie tylko chcę pracować nad sobą, ale też swoim życiem świadczyć o tym, że nie warto do pewnych nawyków wracać. Owszem, one zawsze będą gdzieś za Tobą, ale ja pragnę mieć tą przeszłość, nie zakopywać jej. Jednocześnie chcę pracować nad sobą, pokazywać życiem, że to wszystko ma sens. To, że głoszę jest jakimś większym planem, którego do końca może nie znam, ale którego jestem i chcę być częścią. Dawanie nadziei ludziom, którą kiedyś dałem sobie, kiedy przemieniałem swoje życie jest piękne. Po prostu. Myślę, że to nie jest wstyd mówić o tym, że coś kiedyś się źle zrobiło, bo jeśli zachodzi zmiana i staram się jej trzymać, idę do przodu to chyba można być z tego dumnym.
Ciężko wyobrazić sobie sytuację, w której ktoś w pełni zdrowy traci zdolność do czegoś. Jak poradziłby sobie Kuba, gdyby pewnego dnia stracił głos i nie mógł więcej głosić
Starałbym się żyć tak jak do tej pory, żeby moje życie samo w sobie było świadectwem, ale jeszcze bardziej. Skoro nie mógłbym o tym mówić, to jeszcze bardziej chciałbym, by było to widoczne na zewnątrz. Wiem, że jeśli moje życie i moja postawa są świadectwem dla innych ludzi, to ja nie muszę nic mówić.
Z Jakubem Bernalem z Tuchowa rozmawiała Natalia Nowosińska