
Inga Marczyńska: W tej chwili każdy słowo ikona kojarzy z ikonką na tablecie albo na komputerze, cz. II.
Ikona dla mnie to takie okienko, przejście do wyciszenia duchowego w tym szaleńczym tempie dnia codziennego. W kwestii warsztatu artystycznego to malarstwo niezwykłe, od tysięcy lat utrzymane w kanonie zapisanym historią. Natomiast wyraz duchowy to z kolei niesamowite przeżycie, moment, w którym rzeczywiście trzeba się skupić nie tylko na samym warsztacie artystycznym, ale też na historii teologii — mówi Inga Marczyńska. Na chwilę się zatrzymać… Pewnie może być to trudne, a wręcz kłopotliwe w dzisiejszym świecie. Ale przy ikonie jest to konieczne, skoro sam proces wysychania ikony może trwać pół roku. – Ikona jest częścią techniki malarskiej, ponieważ jest tutaj deska, pędzel i farby. Pierwsze kroki w tworzeniu ikony zaczyna się od wyboru odpowiedniej deski, później jej gruntowania i przygotowania odpowiednich podkładów malarskich. Później następuje nałożenie wizerunków z tzw. podlinników, czyli wzorników, które utrzymują kanon. Ikona do ludzi niepiśmiennych miała przemówić od razu poprzez wizerunek, dlatego powielanie oryginału powinno było być utrzymane w kanonie. Mając już deskę pokrytą gruntem, nanosimy wizerunek, po czym kolejne warstwy farby. Później rzecz nieodzowna w ikonie, czyli pokrywanie złotem, płatkami złota, z natury prawdziwymi albo tzw. szlagmetalem. Także przy wykańczaniu wizerunku musimy kierować się kanonem, który ściśle określa barwy przypisane do określonych postaci. Postać na ikonie jest zawsze ukazana w sposób statyczny.
Ikona jest skończona, wtedy, kiedy nanosimy na nią ostatnie elementy, czyli podpisujemy ikonę, ale nie imieniem i nazwiskiem czy inicjałami autora lecz opisem, kogo ikona przedstawia. Ostatni moment to pokrywanie werniksami, które utrwalają farby, farby temperowe, czyli powstałe na gruncie składników naturalnych oraz proces wysychania, niejednokrotnie trwający nawet pół roku, zanim te naturalne żywice, pokosty, oliwy wyschną. Niezbędnym elementem w procesie tworzenia jest poświęcenie ikony w cerkwi czy kościele dla dopełnienia świętości wizerunku.
Pani Inga realizuje jeszcze jedną swoją pasję - fotografię, ratując przy tym ginący świat ikon. – Przez ostanie lata bardzo dużo jeżdżę po Bieszczadach fotografując znikające już z naszego krajobrazu cerkwie, często bardzo zaniedbane, a niejednokrotnie w ruinie. Wracam co roku w te same miejsca, sfotografowałam już około 100 cerkwi. Niektóre są już zamknięte, w niektórych zostały tylko ślady po ikonostasie, same ramy, ikon już nie ma. Zauważyłam, że ten cudowny świat ikon znika z naszego życia i tak naprawdę świadomość młodych ludzi o ikonografii jest coraz mniejsza. W tej chwili każdy słowo ikona kojarzy z ikonką na tablecie albo na komputerze.
Pracując w fundacji AntySchematy pomyśleliśmy sobie, że możemy wykorzystać ten warsztat i znajomość historii ikony, aby pokazać młodym ludziom ten świat zarówno w mieście, w którym mieszkają w Tarnowie, jak i również w całym Beskidzie Niskim (Bieszczady tak naprawdę przez setki lat tą ikoną żyły). Ikona w Polsce bardzo mocno zaistniała w XIV, XV wieku i przez te wszystkie stulecia do dziś Polska może poszczycić się bogactwem przepięknych ikonostasów i polichromii, zdobiących ściany drewnianych cerkwi, które nie występują nigdzie indziej na świecie, w takiej różnorodności i liczbie.
Czasem sami nie do końca zdajemy sobie sprawę, jakie bogactwo kulturowe czy historyczne znajduje się obok nas. Może nie zawsze umiemy to zauważyć czy nawet docenić. A przecież wielokulturowość ubarwia nasze życie, zachęca do różnych działań poznawczych, rozbudza tolerancję. Sztuka doskonale wpisuje się w wielokulturowość, a zwłaszcza sztuka ikonograficzna. Może czasami warto zejść z kanapy i spróbować odkryć ,,coś nowego”, poznać - może zdarzyć się tak, że nas to po prostu pochłonie, że zmieni to nasze postrzeganie świata na trochę inne, może lepsze. Może nawet to ,,coś” odmieni nasze dotychczasowe życie, jak niegdyś stało się z naszą artystką - Ingą Marczyńską.
Zdjęcia: Inga Marczyńska.
Gabriela Czuba