Elżbieta Zawadzka: Decydujesz się na rezygnację z siebie
Ona spod Zielonej Góry, on z Krakowa! Poznali się w jego rodzinnym mieście, ślub wzięli w Zabawie koło Tarnowa. Miłość i zaufanie do Boga, kanapki przy kościele św. Szczepana oraz śmiejący się kierownik urzędu stanu cywilnego - to namiastka love story Eli i Łukasza. Dzisiaj już Zawadzkich.Kim na co dzień są Państwo Zawadzcy?
Łukasz: Ja jestem informatykiem.
Ela: Ja studiuję medycynę.
Skąd jesteście?
Ela: Ja pochodzę z Drzonkowa, małej wioski pod Zieloną Górą.
Łukasz: Ja jestem z Krakowa.
I poszłaś na studia do Krakowa?
Ela: Tak. Zaczęło się od tego że chciałam pójść do dobrego liceum. Tu zdałam maturę, dostałam się na studia. Udzielałam się też w Krakowskim Kole Akademickim KSM. Stworzyliśmy duszpasterstwo u św. Szczepana.
Łukasz: To była parafia, w której mieszkała Ela. Kiedyś z moim kumplem Jackiem, którego poznałem we wspólnocie Mężczyźni św. Józefa poszliśmy na kolację organizowaną właśnie w tym duszpasterstwie. No i to było miejsce w którym się spotkaliśmy.
Ela: Dokładnie 24 kwietnia. Mieliśmy taki zwyczaj w duszpasterstwie, że witaliśmy nowe osoby, które przychodziły do nas - rozmawialiśmy z nimi. Tego dnia usiadłam koło Łukasza i zapytałam, co studiuje. Powiedział, że to skomplikowane. Jak zapytałam, na którym jest roku, odpowiedział, że to jeszcze bardziej skomplikowane. Łukasz później dołączył do nas, jeździł z nami na Majówki, w góry. W końcu zaprosiłam go na Miasteczko Modlitewne w Zabawie, 7-dniowe rekolekcje u bł. Karoliny Kózkówny, pomagałam przy organizacji. Bardzo brakowało nam tam mężczyzn, animatorów. Zapraszałam kilku chłopców, tylko Łukasz się zgodził. Po jakimś czasie od Miasteczka pojechaliśmy do bł. Karoliny sami. Nam się tam bardzo dobrze modliło. I jakoś tak się stało, że od tego dnia, kiedy postanowiliśmy tam sami pojechać, czyli 22 sierpnia, jesteśmy parą.
Czyli zaczęło się u bł. Karoliny?
Ela: Tak, dokładnie. U niej się zaczęło. No i też tam się ostatnio skończyło! Oczywiście zaczęło na nowo, w zupełnie innym wydaniu. Ostatnio w naszych rozmowach dostrzegliśmy pewne parcie na posiadanie tak zwanej drugiej połówki. Młodzi ludzie czują, że muszą być w związku, muszą mieć rodzinę. Często nie znajdują tej miłości wtedy, kiedy na nią liczą i z tego rodzi się ich cierpienie. My też pragnęliśmy być w związku.
Łukasz: Ale mimo to byliśmy szczęśliwymi ludźmi, mieliśmy swoje plany na życie.
Ela: I teraz wiemy, że naprawdę warto umieć być szczęśliwym z Panem Bogiem w zwykłej codzienności. To wielki przywilej być singlem i stuprocentowo decydować, jak spalać się dla Pana Boga. Jak jest związek, to jest już decyzja obustronna. Już trzeba być z tą drugą osobą, weryfikować z nią swoje plany. Wiele osób nie docenia tego, że będąc samemu mają tak wspaniały czas, żeby rozwijać się duchowo, kontaktować się z Bogiem, pracować dla Niego! Będąc w związku działasz dla Pana Boga już zupełnie inaczej. Dlatego tak ważny jest celibat, wówczas ksiądz może w pełni spalać się dla Boga, nie ma odpowiedzialności za żonę i dzieci.
U Was to bardzo szybko poszło od poznania do małżeństwa - 2 lata!
Łukasz: Ja wcale tak nie uważam, dla mnie to trochę za długo.
Ela: Łukasz w ogóle po roku związku się oświadczył. Ale nigdy go nie zmuszałam, nie sugerowałam czegoś. Myślę, że jak mężczyzna sam nie podejmie jakiejś decyzji, to później nie weźmie za nią odpowiedzialności.
Wyglądacie na perfekcyjną parę. Czy Wy się kiedykolwiek kłóciliście? Mieliście ciche dni?
Łukasz: My się od początku bardzo dużo kłóciliśmy. I w sumie uważam, że to jest jedna z naszych najlepszych cech. To, że nie trzymamy w sobie jakiś pretensji. Ale potrafimy się też zawsze godzić. Bałbym się, gdybyśmy się nie kłócili.
Ela: Na obrączkach mamy wygrawerowany cytat z Pisma Świętego, wybrany przez Łukasza. Z Ewangelii św. Marka o tym jak Jezus ucisza burze. Lubimy tą Ewangelię. Dzięki niej pamiętamy, że Pan Jezus jest zdolny uciszyć nasze burze, które niejednokrotnie były bardzo niespokojne. Trzeba jedynie trwać w decyzji miłości i wierności, tak jak powiedział św. Augustyn, że „Miłość to wybór drogi miłości i wierność wyborowi”. Ja bym jeszcze dodała że „wierność wyborowi, umocnionemu Łaską Bożą”. Bez Łaski Bożej trwanie przy tym wyborze jest bardzo trudne.
Łukasz: Wracając do tego, o co pytałaś wcześniej. Uważam, że bardzo ważne jest, że zanim będziemy szczęśliwi z drugim człowiekiem, musimy najpierw być szczęśliwymi sami ze sobą. I z Panem Bogiem. Właśnie wtedy, kiedy mieliśmy plany na życie, kiedy wiedzieliśmy co chcemy robić, Bóg pozwolił nam się spotkać. To bycie razem było niesamowitą Łaską i szczęściem, ale łączyło się z rezygnacją z części rzeczy, których jako małżeństwo nigdy nie zrobimy, bo są nieodpowiedzialne.
Ela: W momencie, kiedy decydujesz się na służbę drugiej osobie, decydujesz się na rezygnację z siebie, mimo iż jest to czasami naprawdę ciężkie, ale zdajesz się też całkowicie na Łaskę Bożą. Gdyby nie Łaska Boża, nie bylibyśmy razem. Gdyby nie nasze priorytety, że nigdy nic przeciwko Prawu Bożemu, że staramy się żyć w Łasce Uświecającej na co dzień, że spowiedź jak tylko odejdziemy, gdyby nie to trzymanie się skrupulatne w tym i umacnianie się nawzajem to byłoby dużo ciężej. Mieliśmy też taką sytuacje, która pokazuje, że ludzie bardzo życzliwie do nas podchodzili i do naszych wysiłków. Przed ślubem poszliśmy jak każda para do urzędu stanu cywilnego. Najpierw do pani referentki i później do kierownika urzędu, by odebrać wszystkie dokumenty. Po wejściu do pokoju kierownika zauważyliśmy, że pan zaczął się do nas uśmiechać. Nic nie mówił, tylko cały czas się uśmiechał. Aż wreszcie zapytał: „Czy to państwo są tą parą, która codziennie o 7 rano daje sobie kanapki pod kościołem św. Szczepana?”. To rzeczywiście byliśmy my. Okazało się, że Pan zawsze o 7 rano szedł do pracy i nas widział. Pamiętał nawet, że od dwóch lat tam chodzimy.Bardzo ważne jest, aby w tej relacji z drugim człowiekiem wspólnym mianownikiem był Chrystus. Pozwolę przytoczyć sobie też pewną ciekawą interwencję Pana Boga. Byłam odebrać dokumenty do ślubu z mojej rodzinnej parafii i tak rozmyślałam, jak pewnie większość kobiet przed ślubem, czy Łukasz jest na pewno tą osobą. Nie chciałam go skrzywdzić. Prosiłam Boga o jakikolwiek znak, mimo iż już tak mnóstwo ich wcześniej otrzymałam. No i dał mi ten znak. Wyobraź sobie, że poszłam do kancelarii parafialnej, wyciągam swój akt chrztu, patrzę na datę, a tam przy dacie chrztu - 22 sierpnia. Jednocześnie 22 sierpnia zaczęliśmy być razem. I tak sobie pomyślałam, że dwie największe Łaski w życiu: wszczepienie w Kościół Katolicki, w Chrystusa i początek bycia razem z Łukaszem otrzymałam w ten sam dzień. Wtedy już nie miałam żadnych wątpliwości.
Dla mnie jest też bardzo wyraziste to zdanie z Pisma Świętego: „Kto przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie jest Mnie godzien”. To jest ważne, że gdy decydujemy się na bycie dla tej drugiej osoby, to nie możemy patrzeć w tył i zastanawiać się ile stracimy. Wtedy to nie jest pójście za Ewangelią.
Pytanie do Ciebie, Łukasz. Kiedy w Twoim sercu zrodziło się pragnienie, aby się oświadczyć?
Łukasz: Szczerze, to od samego początku chciałem, żeby Ela była moją żoną. Bardzo mi się podobała, jest niesamowicie piękna, zarówno fizycznie jak i duchowo. Rozmawialiśmy dużo, mieliśmy podobny światopogląd. Ale chciałem podejść do tego odpowiedzialnie. Sama myśl o oświadczynach zrodziła się jakoś pół roku przed oświadczynami.
Skąd pomysł na ślub w Zabawie?
Łukasz: Wiele pomogła nam Adoracja podczas Miasteczka Modlitewnego; to tam zrodziła się myśl, że może Ela zostanie moją żoną. Co dziwne, ale piękne, Eli również w tym samym dniu na tej samej Adoracji przyszła właśnie taka myśl. To było dla nas tak wyjątkowe miejsce, tu nam się tak dobrze modliło, tu się wszystko zaczęło. Nie mogliśmy postąpić inaczej!
Ela: Pamiętam, że jak zobaczyłam datę 7 października, to szczerze zapragnęłam, żeby to wtedy wziąć ślub. Bardzo mi na tym terminie zależało, gdyż jest to święto Matki Bożej Różańcowej, a Różaniec jest mi bardzo bliski. Modliłam się za Łukasza Nowenną Pompejańską. I udało się, wzięliśmy ślub 7 października. Taka wielka Łaska i uśmiech Matki Bożej do nas!
Aż nie wiem co powiedzieć. Niesamowite świadectwo!
Ela: To może wydać się nie do uwierzenia, ale naprawdę da się być zaangażowanym w Kościele, pracować, studiować medycynę i do tego codziennie się widywać. I na wszystko znajdzie się czas! Nam się udało, dlatego świadczymy! Jeżeli tylko znajdzie się czas dla Pana Boga, to na wszystko inne też znajdzie się czas. Ale to On musi być na pierwszym miejscu. Ważne jest też zaufanie Mu! Nigdy nie spodziewałam się, że będę mogła być w takim miejscu w jakim jestem teraz. W moim życiu nie zapowiadało się na to, że będzie aż tak dobrze. Tymczasem mam wspaniałego mężczynę, za niedługo będę lekarzem, mogę być w mieście moich marzeń. I jak tu powiedzieć, że Boga nie ma?! Pan Bóg daje krocie więcej niż my się tego w ogóle spodziewamy.
Łukasz: Tak naprawdę nie warto sobie samemu planować. Z marzeniami też ostrożnie. Takie rzeczy, które my sobie zaprojektujemy, wymarzymy w głowie, nigdy się nie spełnią. Ja nigdy nie wymarzyłbym sobie tak wspaniałej żony, jaką mam. Trzeba iść za Ewangelią. Za tym co nas ciągnie, rozwija. Ja poszedłem i jestem bardzo szczęśliwy z tego co mam. Nie bylibyśmy aż tak szczęśliwi, gdybyśmy nie podjęli dwa lata temu, u progu naszej znajomości decyzji, że wszystko co robimy, robimy zgodnie z Planem Bożym.
Wasza recepta na dobre narzeczeństwo, dobry związek.
Łukasz: Na pewno bycie przy Bogu. Zawsze odwoływać się do Niego! W każdym momencie. Ale też bycie szczerym. Warto od razu mówić drugiej osobie, co nam się nie podoba. Ukrywane żale rosną później do niewyobrażalnych rozmiarów. Niektórym wydaje się, że muszą się komuś przypodobać, udawać, że są kimś innym niż w rzeczywistości. A przecież całe życie nie będą udawali. Kiedyś to wyjdzie, że są tacy a nie inni, tylko wybuchnie to pewnie w jakiejś wielkiej kłótni.
Ela: Ważne też, żeby w tej drugiej osobie widzieć człowieka. Nie postrzegać jej jako kogoś, kto zaspokaja moje potrzeby. Tylko popatrzeć na nią jako na osobę, która potrzebuje mojej troski, mojej służby, mojej modlitwy, która ma jakiś bagaż doświadczeń. Podejść do tej osoby nie w sposób komercyjny. Chcieć rozwoju tej osoby! I co najważniejsze - zwracać się do Boga. Nawet szarpać Go, jak apostołowie w czasie burzy, kiedy potrzebujemy Jego pomocy. Ale też oddawać Mu nasze piękne chwile.
Na koniec: czego mogę Wam życzyć?
Ela: Żebyśmy nigdy nie odeszli od Boga.
Łukasz: Tak.
Tego Wam życzę!
Natalia Nowosińska