Usprawiedliwia się pisanie po Biblii
Na początku było słowo. Potem dopiero ozdabianie. Kredki, naklejki, stemple. Można się oburzać, ale pisanie po Świętej Księdze od dzisiaj jest usprawiedliwione. W tym jednym przypadku. Można powiedzieć, że to lectio divina, którego jedynym ograniczeniem jest nasza własna kreatywność. Kontemplowanie, któremu można nadać kolor i status hobby! Wszystko za sprawą zjawiska o nazwie bible journaling.W zasadzie bardzo ciężko znaleźć odpowiednik tej nazwy w języku polskim. Jedyna sensowna propozycja, która się nasuwa to „biblijne pamiętnikowanie”. Jedno jest jednak pewne - bible journaling to szerokie pojęcie. Nie istnieje coś takiego jak szablon tworzenia – Chodzi o to, że przy bible journaling korzystasz z technik plastycznych, które znasz i lubisz. Nie ma czegoś takiego jak technika bible journaling. Biblia to przestrzeń, a każdy gospodaruje ją indywidualnie czy to rysując proste szkice ołówkiem, czy robiąc biblijne scrapy z guzikami i kwiatami ze wstążki – tłumaczy Agnieszka Ostapczuk. Bible journalingiem zajmuje się od kilku lat. Robi to dla przyjemności. Założyła również bloga, na którym znajdują się podstawowe informacje na temat tego zjawiska. Tam zamieściła również kilka informacji o prayer journal, czyli czymś w rodzaju osobistego modlitewnika. Jej dzieła (i nie tylko jej) można oglądać na instagramie. Więcej inspiracji znajdziemy na popularnym pintereście. Wystarczy wpisać hasło #biblejournaling.
Głównym zamierzeniem jest jednak skupienie się na Słowie Bożym. To taki czas spędzony z Bogiem poprzez czytanie Pisma Świętego. Można powiedzieć, że jego ozdabianie to efekt uboczny. Najprościej rzecz ujmując. Czytasz Pismo Święte i angażując sztukę, rozmyślasz nad danymi słowami. Ten sposób modlitwy nie jest aż tak nowatorski jakby się mogło wydawać. Twórcy bible journalingu upatrują jego początków już w średniowieczu. Wtedy zaczęto ozdabiać iblie. Wtedy też powstały kaligrafia i iluminacja, tak często wykorzystywane w omawianej technice. Dzisiaj ozdabiać może każdy. Nie tylko wykształceni mnisi. Okazuje się, że nie trzeba dużo żeby zacząć. Wystarczy tylko otworzyć Biblię. – Jeśli jesteś osobą kreatywną, pomysły same przyjdą. Można rysować, malować, ozdabiać naklejkami, przepisywać ozdobnym stylem pisma. Dla osób, które nie czują się komfortowo pisząc po Biblii, polecam zakup notesu i przepisywanie do niego cytatów, aby później śmiało je ozdabiać – dodaje Agnieszka.
Warto zauważyć, że pomimo wielkiego entuzjazmu osób, które zajmują się bible journalingiem, w Polsce to zjawisko jest jeszcze mało popularne. Niełatwo szukać informacji na ten temat w języku ojczystym. Ba! Czasem nawet trudno dotrzeć do samych zainteresowanych. Zazwyczaj można ich spotkać na tematycznych grupach facebookowych. W Stanach Zjednoczonych jest mnóstwo spotkań, gdzie razem tworzy się ozdobniki. Agnieszki pytam, czy można zaangażować w tę pracę dzieci, a najlepiej całą rodzinę. – Jak najbardziej, dużo Amerykanek robi to z dziećmi, z wnukami, z mężami, z podopiecznymi w domach opieki. Na grupach są piękne zdjęcia wspólnego tworzenia, jest chłopak z zespołem Downa, który robi piękne wpisy ze swoją mamą.
Pora szukać inspiracji na jesienne wieczory. To, co chcę zaproponować nadaje się również na rodzinną niedzielę. Najważniejsze: czytanie Pisma Świętego. Dodatkowo wspólnie spędzony czas i to w sposób kreatywny. Budowanie relacji z drugim człowiekiem, ale przede wszystkim z Bogiem. Może warto spróbować?
Fotografie zamieszczone w artykule przedstawiają prace blogerki – Agnieszki Ostapczuk. Wykorzystano je za zgodą autorki.
Kamila Kaczmarczyk