Ppor. Karol Cierpica: "Dziś jestem żołnierzem Jezusa Chrystusa"
Z mieszkańcem Krakowa Karolem Cierpicą – byłym oficerem 6 brygady powietrznodesantowej, instruktorem spadochronowym, pomocnikiem instruktora wspinaczki wysokogórskiej, dowódcą sekcji strzelców wyborowych, uczestnikiem misji w byłej Jugosławii i Afganistanie, rozmawia Gabriela Czuba.Jak zaczęła się Pana przygoda z wojskiem? Kiedy zrozumiał Pan, że chce się zawodowo związać z armią?
Wstąpiłem do wojska mając 19 lat, kiedy obowiązywała jeszcze zasadnicza służba wojskowa. Trafiłem do 6 brygady powietrznodesantowej, do 18 batalionu powietrznodesantowego w Bielsku-Białej, czyli zostałem spadochroniarzem. Po 9 miesiącach mojej służby wyjechałem na misję do byłej Jugosławii, w ramach programu ,,Partnerstwo dla pokoju”, do którego Polska była zaproszona na rzecz współpracy z sojuszem. Zgłosiłem się na ochotnika na pół roku, ale zostałem tam 18 miesięcy będąc dumnym, że mogę reprezentować nasz kraj. Po powrocie nie byłem zdecydowany czy zostanę w wojsku na stałe. Jednak, gdy po urlopie wróciłem do jednostki, moja przygoda rozpoczęła się na całego.
Panuje takie przeświadczenie, że wojsko to tylko walka zbrojna, że nie ma w tym nic dobrego. A jakie są Pana doświadczenia? Czy będąc na misji macie duży kontakt z ludnością cywilną?
Udział w misjach jest bardzo ważny po kątem militarnym, ale to nie jest cel sam w sobie. Operacja ,,ISAF Afganistan”, w której brałem udział trzykrotnie i łącznie spędziłem tam ponad 23 miesiące od 2007 r., polegała głównie na przygotowaniu afgańskiego społeczeństwa do przejęcia kontroli nad własnym państwem. Naszym celem było przygotowanie ich do tego, aby później sami mogli zadbać o swój kraj i dlatego przeprowadzaliśmy tam szkolenia policji, wojska afgańskiego. Do naszych zadań należało również kierowanie pomocy humanitarnej do mieszkańców tych terenów, zapewnianie ochrony w czasie realizacji różnych projektów tj. przy budowie szkół, szpitali czy studni. Wojsko jest z natury po to, aby bronić, a nie zabijać. Ma ono za zadanie poprawiać bezpieczeństwo, stabilizować sytuację. Walka jest odpowiedzią na ataki grup przestępczych, terrorystycznych, które czują się zagrożone z powodu utraty wpływów. Obecnie misja bojowa w Afganistanie przekształciła się w misję szkoleniowo-doradczą.
Jak wojsko, misje i akcje, w których Pan uczestniczył wpłynęły na Pana życie?
Dzisiaj wiem, że armia jest takim miejscem, które wspaniale kształtuje osobowość. Wstąpiłem do niej będąc nastolatkiem, który szuka swojego sposobu na życie. Mogę z pełną świadomością polecić każdemu taki wybór drogi życiowej, jeśli ktoś chce służyć drugiemu człowiekowi. W armii można połączyć pracę z pasją, ponieważ elementem tego zawodu często są dyscypliny sportowe. Narciarstwo, spadochroniarstwo, nurkowanie oraz wiele innych trudno dostępnych na co dzień możliwości. Wojsko niesamowicie edukuje, jeśli chodzi o wartości np. patriotyzm. Armia miała znaczący wpływ na moje postrzeganie świata. Wydarzenia, które miały miejsce podczas operacji w Afganistanie na zawsze zmieniły moje życie. 28 sierpnia 2013 r. doszło do ataku terrorystycznego na polsko-amerykańską bazę w Ghazni, w prowincji Ghazni. Miałem to żołnierskie szczęście (tak sobie wtedy pomyślałem) być blisko tych wydarzeń i chwyciłem za broń. Kiedy ciężarówka z materiałem wybuchowym podjechała pod bazę, doszło do wymiany ognia z napastnikami. W pewnym momencie znalazłem się tylko ja i ten mężczyzna - żołnierz, później się okazało, że to 24-latek z Nowego Jorku - Michael Ollis. Walczyliśmy ramię w ramię. Kiedy ostatni z terrorystów zdetonował ładunki wybuchowe, Michael był za moimi plecami. Większość odłamków prawdopodobnie przyjął na siebie i dzięki temu ja mogłem wrócić do domu. Po tych wydarzeniach jeszcze w szpitalu na łóżku polowym w Ghazni, kiedy odnaleźli mnie koledzy tego mężczyzny, powiedziałem im: ,,Pamiętajcie jak będziecie w Stanach, to powiedzcie proszę rodzicom tego chłopaka, że to był prawdziwy bohater, że uratował mi życie” - tak naprawdę rozpoczęła się od tego momentu pewna historia. Miesiąc po tych wydarzeniach zostałem zrotowany do Polski celem wizyty zagranicznej i spotkania z rodzicami Michaela w Nowym Jorku na uroczystości wręczenia pośmiertnie odznaczeń dla niego. Jego rodzice, kiedy mnie zobaczyli pierwszy raz, powiedzieli do mnie: ,,Witaj w rodzinie. Witaj nasz nowy przyjacielu.” Chwilę potem dziękowali mi również za służbę i to był początek przełomu. Wtedy narodziło się w moim sercu pragnienie, aby założyć fundację, dzięki której będę mógł pomagać żołnierzom, rannym, poszkodowanym, rodzinom poległych żołnierzy, ale również wszystkim innym funkcjonariuszom służb mundurowych. Po wielu miesiącach powstała fundacja, której statutowym celem jest przede wszystkim pomaganie drugiemu człowiekowi. Wielu ludzi dołączyło do tego dzieła. Uważam, że jest to misja jedna z ważniejszych w moim życiu, że jest to zadanie od Pana Boga.
Jaki wpływ miały te wydarzenia oraz czas po odejściu z wojska na Pana jako osobę wierzącą? W jaki sposób realizował Pan siebie i swoje pasje?
Z armii odszedłem również z przyczyn zdrowotnych. Ten okres to moment kulminacyjny w moim życiu, wtedy najbardziej szukałem Pana Boga, chociaż o tym do końca nie wiedziałem. Moje nawrócenie nastąpiło kilka miesięcy po powrocie z misji z Afganistanu. Mogłem na nowo żyć, ze złego Bóg wyprowadził dobro. Kiedy zawierzyłem moje życie Jezusowi, ono na nowo nabrało barw i kolorów. Stałem się silniejszy, dzięki tym doświadczeniom. Chrześcijańskie wychowanie, rodzina, wartości wyniesione z domu także miały wpływ na moje życie. Dziś widzę działanie Boga na każdym kroku. Pana Boga można też odnaleźć w swoich pasjach, u mnie one ujawniły się i mogłem je rozwijać dzięki armii. W wojsku nie ma miejsca na nudę, coś się dzieje cały czas. Można tam odnaleźć siebie, swoją tożsamość. Gdybym odszedł z armii, po kilku latach nie byłbym tym człowiekiem, którym jestem teraz. Jeśli decydujesz się na coś, choćby nie wiem co, rób to do końca, staraj się. Do tego też trzeba poczuć powołanie, mamy różne powołania i misje w życiu.
Jak teraz wygląda Pana życie? Jest Pan czynnym żołnierzem i w każdej chwili może być powołany na misje?
Jestem żołnierzem w rezerwie. Kilka miesięcy temu odszedłem z armii i jestem już poza służbą. Dziś mam kolejne powołanie do służby drugiemu człowiekowi, jednak żołnierzem w sercu będę do końca życia, dziś jestem żołnierzem Jezusa Chrystusa .
Dziękuję za rozmowę.