Marcin Hebda: "Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek ktoś powiedział mi, że to nie ma sensu."
Najgorsze jest poszukiwanie dróg na skróty, kiedy pragnie się jak najszybciej, przez różne znajomości, układy uzyskać rozpoznawalność. Nigdy coś takiego mnie nie cieszyło, nigdy nie chciałem do nikogo się zwracać, pisać, bo wiedziałem, że sam muszę pracować, a jeżeli faktycznie to będzie dobre, to ludzie z kultury hip-hop będą mnie zauważać. To o wiele bardziej satysfakcjonujące. Wiedziałem też, że wtedy będę miał poczucie wykonania dobrej roboty - opowiada diecezjalny raper Marcin Hebda -(…) nigdy nie chciałem łączyć swojej muzyki/swojego rapu z Bogiem, z Kościołem, ponieważ wcześniej - nie ukrywam- wstydziłem się tego i bałem się skonfrontować z opinią innych na ten temat – dodaje.Jak zaczęła się Twoja przygoda z rapem?
Muzyka rap czy też kultura hip-hop od zawsze była obecna w moim życiu. Ona oddaje nasze emocje, dzięki niej potrafimy wyrażać nasze zdanie i to, co nam się podoba, to, co nas boli. To jest to, co nas poniekąd łączy z innymi artystami tworzącymi taką muzykę. Pewnego dnia razem z moim kolegą Pawłem postanowiliśmy, że stworzymy pierwszy własny utwór rapowy. Z perspektywy czasu, słuchając teraz tego utworu, nie jestem zadowolony, ponieważ nie brzmiało to zachwycająco, ale był to taki pierwszy krok, który pozwolił mi rozpocząć drogę, która trwa do dzisiaj. Był to rok 2011.To są takie początki, kiedy rodziła się moja przygoda z rapem.
W Twoich utworach na pierwsze miejsce wysuwa się temat Boga - czemu akurat ten temat?
W pewnym momencie doświadczyłem prawdziwej obecności Pana Boga. Zrozumiałem, że On chce tym wszystkim kierować i po prostu zaufałem w Jego plan. Kiedy doświadczy się „tego” (nie jestem w stanie słowami wytłumaczyć co to dokładnie jest), jeśli pozwoli się, aby Bóg mówił do Ciebie, to wtedy pojawia sie w człowieku takie pragnienie mówienia o tym i dzielenia się wiarą, jest to taki moment, kiedy nie da się po prostu inaczej. To samoistnie za pomocą siły woli przemawia przez człowieka, to jest taki ogrom miłości, że chcesz ją przekazać innym, aby inni również mogli czerpać z niej jak najwięcej dobra.
Utożsamiasz się z tym?
Oczywiście, utożsamiam się z tym, ale równocześnie zawsze powtarzam - nigdy nie chciałem łączyć swojej muzyki/swojego rapu z Bogiem, z Kościołem, ponieważ wcześniej nie ukrywam - wstydziłem się tego i bałem się skonfrontować z opinią innych. W takim sensie, że przyjdę do szkoły i koledzy z klasy czy ze szkoły, zaczną wyśmiewać moje podejście do wiary. Sam jakoś wcześniej nie żyłem wiarą, Bogiem. Dlatego moje teksty nie zawierały wartości chrześcijańskich, jak to ma miejsce teraz.
Mówiłeś, że bałeś się krytyki. Czy dzisiaj też się z nią spotykasz?
Może bardziej z taką krytyką, która pozwala mi pracować nad sobą, pracować nad tekstami, muzyką, brzmieniem. Nigdy nie jest to bezpodstawna krytyka, która ma za zadanie tylko mnie obrazić, bądź pozbawić motywacji. Często spotykam się z tym, że ktoś mi daje pewne rady, wskazówki, do tego, abym jak najlepiej mógł tworzyć muzykę rap. Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek ktoś powiedział mi, że to nie ma sensu. Przynajmniej na tym etapie mojej działalności stricte z Panem Bogiem. Zawsze to jest konstruktywna krytyka, której celem jest pomoc w moim wzrastaniu i stawaniu się coraz lepszym, w tym, co robię.
Jak to się stało, że wkroczyłeś na "diecezjalną estradę"?
Wszystko rozpoczęło od Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, którego miałem okazję być przez jakiś czas prezesem, członkiem i przez to niektóre osoby, które tworzyły Synaj mnie zauważyły - był to dokładnie Bartek Ciapała, czyli autor tekstu do hymnu Synaju, który pewnego dnia wyszedł do mnie z propozycją nagrania własnej wstawki rapowej do tegoż hymnu. Zgodziłem się od razu, bardzo spodobał mi się ten pomysł i jak najbardziej chciałem uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. Od słowa do słowa dogadaliśmy się, po czym ja napisałem tekst i umówiliśmy się w studiu, gdzie nagrałem swoje osiem wersów, które są częścią hymnu diecezji tarnowskiej - “Synaj”. Dalej już się działo - pierwszy występ na Synaju w Mielcu, gdzie zostałem bardzo ciepło przyjęty- bardzo miło to wspominam. Inne Synaje, później pielgrzymka i jedno wydarzenie, które było zwieńczeniem całej mojej dotychczasowej działalności- Stary Sącz- Festiwal Młodych podczas Światowych Dni Młodzieży.
Jak jest z Twoimi inspiracjami; zawsze są takie same czy zmieniają się?
Moją główną inspiracją do tego, aby działać jest Słowo Boże. Każdy tekst staram się przygotowywać tak, aby zawierał w sobie wartości, które niesie ze sobą Pismo Święte. Jeśli chodzi natomiast o takie inspiracje rapowe, gdzie słuchając kogoś jestem w stanie usiąść i napisać tekst, to oczywiście jest kilku takich artystów, m.in. Tau, Anatom, Arkadio. To są tacy muzycy, których lubię słuchać, podoba mi się ich przekaz, plus są bardzo dobrzy w swoim fachu. Kiedy widzę, że sprawia im to radość, że tym żyją, to są dla mnie również taką motywacją, abym i ja mógł jak najlepiej to robić, wciąż robić.
Całe swoje życie podporządkowujesz ewangelizowaniu ludzi swoją muzyką?
Całe nasze życie, cokolwiek byśmy nie robili (jak jest napisane w Piśmie) powinniśmy robić wszystko na chwałę Pana Boga. Dla mnie muzyka jest jedną z form ewangelizacji. Oczywiście, nie jest to jedyna forma, ponieważ również swoim życiem należy świadczyć o Bogu i staram się codziennie, cokolwiek bym nie robił, z kimkolwiek bym nie rozmawiał, świadczyć o tym, że radość którą mam, pochodzi właśnie od Pana Boga. Dlatego tak, jak mówiłem, muzyka którą tworzę, mój talent, to tylko jedna z form ewangelizacji, którą staram się propagować.
A gdyby Pan Bóg nie dał Ci głosu, co byś robił?
Nie zastanawiałem się nigdy nad tym, co bym robił, gdybym nie dostał głosu albo dajmy na to słuchu czy wzroku. Nigdy taka myśl nie zrodziła się w mojej głowie. Ale nie wiem także jakie miałbym myślenie na temat Boga, bo mógłbym być równie dobrze zbuntowanym chłopakiem, który by obwiniał Go za to czy tamto. Ale jeśli dajmy na to, teraz miałbym stracić głos, to musiałbym zaufać w Boży plan, nic by mi nie pozostało innego. Po prostu tak musiałoby być i to ma sens. Zawsze, cokolwiek się nie dzieje, to oddziałuje to na przyszłość i być może utrata głosu może stać się dla kogoś bodźcem do refleksji. W końcu to niesamowite, że jesteśmy w stanie mówić, słyszeć, widzieć. To są rzeczy, za które powinniśmy dziękować, a nie zawsze jesteśmy w stanie to docenić.
Powszechnie wiadomo, że grasz dużo koncertów, ostatnio też udzielałeś się w rekolekcjach, nie masz tremy przed tymi występami?
Tremę mam zawsze, gdziekolwiek bym nie grał i się nie pojawiał, jakaś zawsze jest. Ale ona jest potrzebna, abym mógł się skupić na danych rzeczach i nie dał się dopaść pysze. . Chociaż trema jest, ale gdy wychodzę na scenę, to przeradza się w pewnego rodzaju spokój,: wiem, gdzie jestem, wiem, kto mnie posłał i jaką mam robotę do zrobienia. Nie mam żadnych oporów w tym momencie, aby wyjść przed tłum ludzi i robić to, co umiem najlepiej, czyli głosić Słowo Boże, przez muzykę rap.
Może masz jakiś swój “rytuał” , który powtarzasz zawsze przed koncertami, żeby się odstresować?
Tak, od pewnego czasu modlitwa nim się stała, staram się wszystko omadlać i robić tak, abym to nie ja był główną osobą na scenie, lecz prostym narzędziem, przez które działa Duch Święty. To jest dla mnie ważne.
Widać, że koncerty, wystąpienia są czymś, co lubisz. Wiążesz z tym przyszłość czy jest to raczej chwilowe hobby?
Nie mogę tego nazwać chwilowym hobby, ale nie mogę też tego nazwać pracą, bo jest to oczywiście jakaś tam moja zajawka, ale jest to również praca nad duszą człowieka, który przychodzi i ma okazję mnie posłuchać, czerpać z tego, co rapuje w danym momencie. Może powiem tak - nie wiążę z tym przyszłości, ale będę to robił tak długo, jak tylko Pan Bóg mi pozwoli. Będę działał jako raper, jako osoba, która to przeżyła i chce się dzielić swoim duchowym doświadczeniem z drugim człowiekiem.
Kim jesteś aktualnie w życiu, jeśli nie rapujesz?
Na co dzień pracuję w Łodzi, jestem budowlańcem i jest to też taka moja krótka przygoda, krótki epizod. Ale i dowód na to, że Pan Bóg (co mi się podoba), nie powołuje tylko uczonych. W takim sensie, że każdy człowiek jest stworzony do apostołowania i nieważne na jakim poziomie intelektualnym się znajdujemy, nieważne jaki jest nasz status społeczny. Każdy jest zobowiązany do tego, aby apostołować i każdy ma tę szansę, ponieważ gdyby Pan Jezus chciał, to nie wybrałby św. Piotra-rybaka, wybrałby uczonych. A wybrał prostego - powiedzmy sobie -chłopa, którego jedynym zadaniem było łowienie ryb, a stał się głównym przewodnikiem, którego później Pan Bóg utwierdził w fundamencie wiary.
Czujesz się bardziej raperem czy stricte ewangelizatorem?
Bardziej ewangelizatorem, bo raper, jak wspomniałem wcześniej, jest to oczywiście jedna z form tego, co robię, ale ewangelizator, to jednak forma mi najbliższa. Z jednej strony, oczywiście- jestem raperem, ale gdybym miał te dwie rzeczy ze sobą zestawić, to wybrałbym ewangelizowanie, bo to jest zadanie, które muszę wykonywać w całym swoim życiu, nie tylko w rapie.
Myślisz, że rapowanie jest dla wszystkich czy raczej nie?
Nie ukrywam, że nie jest dla wszystkich, bo każdy otrzymał swoje talenty. Moim talentem jest właśnie rapowanie. To jest podobnie jak ze śpiewem - nie każdy jest stworzony do śpiewu, nie każdy jest w stanie zaśpiewać czysto, tak, aby to ładnie brzmiało, ale to nie sprawia, że nie można śpiewać. Dlatego nie mówię, że nie można rapować, ale nie zawsze to będzie brzmiało tak, że będzie możliwe do odsłuchu - może w ten sposób ( śmiech). Dlatego, cały czas trzeba ćwiczyć swój warsztat rapowy oczywiście, ale nie ukrywam, że jest to dar, talent i dajmy na to, tak jak ja, nie potrafiłbym grać dobrze w piłkę nożną, tak inna osoba nie potrafiłaby rapować, to jest rzecz naturalna.
A skrytykowałbyś osobę, która ma taki talent jak Ty i go nie wykorzystuje?
Taką osobę, która ma talent, a go zakopuje?
Tak.
Może niekoniecznie skrytykował, co powiedział - " marnujesz się”. Nie byłbym w stanie tyle skrytykować, co bardziej zmotywować, by ta osoba, która posiada ten talent postanowiła pójść tą drogą. Dać do myślenia, bo ja nie mogę na siłę nikogo do niczego zmuszać, dlatego wydaje mi się, że bardziej szedłbym w stronę motywacji i sprawienia, aby ona zaczęła się nad tym zastanawiać. Bo to może już być sukces, takie małe ziarenko, z którego kiedyś wyrośnie piękne drzewo, z którego narodzi się piękny owoc.
Szykujesz w tym momencie jakąś nową piosenkę? Może nowa współpraca?
Tak, cały czas powstaje coś nowego, jest to nieustanny proces. Co mogę zdradzić - tak, będzie na pewno projekt z moim serdecznym ziomeczkiem Paxem z Bydgoszczy, o ile wszystko nam wypali, będzie też kawałek z Kubalą - z moim człowiekiem. A poza tym solo, przede wszystkim, skupiam się na swoich własnych nagraniach. Jest w planie już następny teledysk, pewien projekt, nawet parę takich projektów już w głowie gdzieś powstało. Jeżeli Pan Bóg da, to niedługo będą pierwsze efekty tego wszystkiego.
Na razie możemy zobaczyć, że się rozwijasz. Dużo bardziej niż wcześniej, nawet po Twoim ostatnim teledysku. Ale powiedz - co Cię motywuje najbardziej?
Motywują mnie na pewno koncerty, ludzie, którzy podchodzą i mówią, że moje utwory im pomagają, że są pomocą w różnych sprawach. Motywacją jest dla mnie to, że dostaję wiadomości z prośbą o modlitwę, o rozmowę itd. I także modlitwa - zwykła codzienna modlitwa jest dla mnie motywacją, ponieważ dzięki temu nawiązuję relację z Panem Bogiem i mogę rozeznawać Jego plan, który ma wobec mnie, a szczególnie przez muzykę, którą tworzę i wykonuję. Dlatego gdybym miał to wszystko połączyć i podsumować, to motywacją są: modlitwa, ludzie i koncerty, na których czuję, że ludziom podoba się to, co robię.
No tak, bo jesteś dość barwną osobą, która występuje na różnych spotkaniach diecezjalnych. Śmiem twierdzić, że nawet dla niektórych wzorem, dlatego musisz dbać o swój wizerunek. Chyba, że nie jest to dla Ciebie istotne? Mowa tu o wizerunku zewnętrznym (zachowanie, sposób bycia)
No tak, na pewno muszę o to dbać, nie mogę być hipokrytą w tym co robię. W sensie, że rapuję o tym i o tamtym, a nie ma to zupełnie w życiu codziennym odzwierciedlenia. Dlatego tak, muszę być na pewno wzorem. Chociaż nie jestem osobą, która nie podejmuje ciągłej pracy nad sobą. Cały czas walczę, aby być jak najlepszym, przede wszystkim człowiekiem - mieć w sobie dobro i miłość.
Zdarzały Ci się sytuacje, że podszedł do Ciebie ktoś po koncertach z propozycją nagrania wspólnego kawałka?
Zazwyczaj takie propozycje dostaję na Facebooku, tam bardziej ludzie piszą na ten temat. Są to różne propozycje, zawsze staram się, po pierwsze, na pewno takiej wiadomości nie bagatelizować i odpowiedzieć, proszę o jakieś demo, utwór, abym mógł sprawdzić. Zatem sprawdzam te utwory i jestem w stanie określi czy chcę nagrać coś z tą osobą czy nie. Bo nie mogę robić czegoś wbrew sobie i nie odstawiam tej osoby na bok, nie wyrzucam jej do kosza, nie piszę, że to nie ma sensu, tylko mówię, że jest tak i tak, popracuj nad tym i nad tym, to masz dobre, to mi się podoba, a to mógłbyś poprawić. Jeżeli widzę, że ta osoba rzeczywiście zaczyna to poprawiać, pracuje nad tym, dochodzi do pewnego poziomu, to jestem w stanie nagrać z nią utwór. Nie chciałbym też, żeby to zabrzmiało pysznie, że wybieram sobie poszczególnych. Jak widzę, że dana osoba pracuje i słucha wskazówek, które ja daje, to jest to nawet dla mnie radość, że komuś pomogłem.
Z własnego doświadczenia wiesz, że praca przynosi korzyści - co przez to rozumiesz?
Najgorsze jest poszukiwanie dróg na skróty, kiedy pragnie się jak najszybciej, przez różne współprace(znajomości, układy) uzyskać rozpoznawalność. Nigdy coś takiego mnie nie cieszyło, nigdy nie chciałem do nikogo się zwracać, pisać, bo wiedziałem, że sam muszę pracować, a jeżeli faktycznie to będzie dobre, to ludzie z kultury hip-hop będą mnie zauważać. To o wiele bardziej satysfakcjonujące. Wiedziałem też, że wtedy będę miał poczucie wykonania dobrej roboty.
Wszyscy Cię znają, jesteś osobą bardzo rozpoznawalną wśród ludzi zarówno starszych, jak i młodszych z okręgów naszej diecezji. Masz dużo fanów, ale zaryzykuję stwierdzenie, że fanek masz dużo więcej. Powiedz mi, nie jest to dla Ciebie czasem uciążliwe? (śmiech)
(śmiech) Nie, ja lubię kontakt z ludźmi i nigdy nie odmówiłem nikomu zdjęcia czy autografu, chociaż dla mnie to jest kosmos. Bo nigdy nie byłem przyzwyczajony do takich sytuacji i czasami czuję się nawet niezręcznie, ale z drugiej strony jest do dla mnie bardzo miłe. Widzę, nawet przez chęć zrobienia zdjęcia, że ludzie doceniają to, co robię i dzięki temu mogę z tymi ludźmi nawiązać kontakt, spotkać się, usłyszeć kilka słów, czasem nawet porozmawiać. Dla mnie jest to piękne doświadczenie, kiedy po koncertach spotykam się z nimi poza sceną.
Ja nawet widziałam, że dziewczyny spełniają marzenia, robiąc sobie z Tobą zdjęcie (śmiech).
(śmiech) A to już jest ich sprawa, ale jeżeli zrobienie sobie zdjęcia ze mną jest czyimś marzeniem, to polecam sobie obrać jakieś większe cele, bo to naprawdę nie jest szczyt możliwości (śmiech).
Dziękuję bardzo za rozmowę i poświęcony mi czas. Życzę dalszych sukcesów i spełniania się!
Mam nadzieję, że będę mógł dalej tworzyć, nagrywać, uwielbiać Pana Boga w swoich tekstach. Życzę Wam wszystkim pokoju, takiego zewnętrznego, i do zobaczenia na koncertach i innych wydarzeniach. Pozdrawiam serdecznie.
Rozmawiała Justyna Kotowicz