Inga Marczyńska: "W tej chwili każdy słowo ikona kojarzy z ikonką na tablecie albo na komputerze" - cz. I.
"Jeżeli będziemy choć na chwilę zatrzymywać się w codziennej gonitwie i zwracać nasze myśli do ikony świętego np. Jerzego, który zamiast na białym koniu będzie jechał na nowoczesnym motocyklu, to nie ma to absolutnie żadnego znaczenia w tym wymiarze rozwoju duchowego" — uważa Inga Marczyńska.Właśnie…czy ikona już nierozerwalnie musi kojarzyć nam się z ikonami pop kultury czy ikonkami pojawiającymi się na ekranie? Okazuje się, że świat ikon nie znajduje się tylko na szklanym ekranie, lecz także w… Kościele. Spróbuje nam to przybliżyć artystka - Inga Marczyńska. – Najbardziej znaną i najpiękniejszą ikoną w kulcie kościoła łacińskiego jest obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Jest to ikona z początku XIV wieku, którą czci cały naród polski. To pokazuje, że ikona w Kościele katolickim jest cały czas obecna, tak jak w Kościele prawosławnym czy grekokatolickim. W Kościele obrządku łacińskiego wizerunki zmieniały się na przestrzeni lat; malarstwo ewaluowało i to właśnie wtedy Kościół prawosławny ochronił wizerunek ikonograficzny z III, IV wieku naszej ery przed zmianami.
Jest wielu świętych, ale jeden jest szczególnie lubiany przez dzieci. Ten święty jest najczęściej przedstawiany w ikonografii. – Ikona św. Mikołaja nierozerwalnie wiąże się z moim synkiem, ponieważ była to jedna z pierwszych ikon, które namalowałam. A mój syn dostał imię Mikołaj po wizycie w cerkwi w Olchowcu pod wezwaniem przeniesienia relikwii św. Mikołaja. Skoro mowa o najmłodszych to pani Inga ze światem wschodnim miała do czynienia właściwie od dziecka. – Mój dziadek pochodził ze wschodu i ten piękny melodyjny język wschodni, kuchnia i wiele obrzędów związanych właśnie z religijnością i tradycją wschodnią od zawsze były pielęgnowane w naszym domu.
Jednak dopiero w życiu dojrzałym pani Inga odkryła piękno ikon jako dzieł sztuki. – Mniej więcej 12 lat temu moi przyjaciele - małżeństwo polsko-łemkowskie zaprosiło mnie na służbę do cerkwi w Olchowcu. To właśnie tam po raz pierwszy zobaczyłam przepiękny ikonostas pw. przeniesienia relikwii św. Mikołaja, będący jeszcze przed remontem. Ikonostas w tej cerkwi ogromnie mnie zachwycił, a warsztatem ikonograficznym zainteresowałam się około 7 lat temu. Wtedy to zaczęłam czytać i uczyć się o ikonie, próbować techniki i szukać odpowiednich materiałów. Rozpoczęłam proces przygotowania teologicznego, czyli zapoznanie się z historią ikony oraz z życiorysami świętych. W moim przygotowaniu ważne było poznanie postaci przedstawionych na ikonach, czemu służyły, jaki był ich żywot, że stały się postaciami świętymi, utrwalonymi na wizerunku.
Zainteresowanie sztuką pani Ingi sięga jeszcze szkoły podstawowej, kiedy chodziła na warsztaty jako uczennica podstawówki. Jednak krążyło ono cały czas wokół… impresjonizmu. – Impresja to jest wyrzucenie emocji na zewnątrz, malarstwo, które niesamowicie dużo ekspresji daje z człowieka. Natomiast ikonografia wręcz odwrotnie, powoduje wyciszenie umysłu, ręki, skoncentrowanie się w tym momencie na tym, nad czym pracujemy. To zmiana myślenia, poszukiwanie innej, bardziej spokojnej drogi. Ikonografia pochłonęła mnie całkowicie, dla mnie był to zwrot o 180 stopni w życiu artystycznym. Praca nad ikoną dała mi wolność duchową, z której do tej pory korzystam. Jeżeli nie pracuje dwa, trzy dni nad ikoną to moje myśli już tam krążą, szukam czasu, żeby usiąść, żeby wrócić do warsztatu. Zwłaszcza wtedy, kiedy spotykają mnie różne ciężkie momenty, to właśnie ta nocna praca nad ikoną (dopiero od godziny dwudziestej drugiej do pierwszej, drugiej nad ranem) rzeczywiście jest czasem na przemyślenia, na uspokojenie.
Niebawem druga część rozmowy. Jednak jeśli już teraz chcielibyście poznać bliżej naszą artystkę zapraszamy na: https://www.facebook.com/IKONY-Magnus-March-Art-Inga-Marczy%C5%84ska-656222647820779/
Zdjęcia: Inga Marczyńska.
Gabriela Czuba